Mam nadzieję, że majówkę spędzacie lepiej niż ja i trochę balujecie na świeżym powietrzu/ze znajomymi:)
Dzisiaj post o olejach:) oba po 50ml, made in Spain, zrecenzuję więc razem:)
Huile d'avocat - olej z awokado
Zdaniem producenta (na opakowaniu):
Naturalny 100% kosmetyczny, rafinowany. Bogaty w witaminy A, B, EH, K, PP, F oraz nienasycone kwasy tłuszczowe. Zalecany do suchy suchej, starzejącej się, wrażliwej, z problemami. Powstrzymuje utratę wody. Leczy egzemę i łuszczycę.
huile d'graines de coton - olej z nasion bawełny
Zdaniem producenta (na opakowaniu):
Naturalny 100% kosmetyczny, rafinowany. Bogaty w NNKT i witaminę E. Działa nawilżająco, regenerująco, przeciwzapalnie, przeciwalergicznie. Odżywia skórę i nadaje jej elastyczność. Podnosi odporność na zakażenia. Polecany szczególnie do pielęgnacji włosów. Silne działanie nawilżające i regeneracyjne na strukturę włosów.
Oba produkty to 100% oleje, rafinowane.
Opakowanie - szklane, odkręcane, bez kroplomierza. Wydajność - subiektywnie rzecz biorąc spora, bo średnio się sprawdziły i nie mogę ich zmęczyć:p Konsystencja - w sumie można by pominąć - oleista:p
Zapach i kolor:
olej z awokado - delikatny, nawet przyjemny zapach i jasno żółty kolor (kiedyś miałam nierafinowany z awokado - był bardziej zielony i ładniej pachniał);
olej z nasion bawełny - jedzie tranem/rybą(standardowo nigdy nie mówię, że coś śmierdzi rybą, bo ryby lubię:p ale to chyba jest właśnie ten zapach, od którego wzięło się to powiedzenie:p), kolor taki sam - jasno żółty.
Cena: 14,90zł/50ml oba, kupowałam w sklepie internetowym z odbiorem osobistym :]
olej z awokado - to był mój drugi olej z awokado. Ale ten poprzedni, nierafinowany spisał się lepiej (w kokosowym nie czułam w ogóle różnicy między rafinowanym a nierafinowanym) - poprzedniego używałam tylko do włosów i go uwielbiałam. Ten na włosach był taki tępy i w ogóle ich nie nawilżał. Spróbowałam też na twarz (a skusiłam się przez opis producenta, że do skóry suchej, wrażliwej, z problemami, że nawet na egzemę i łuszczycę pomoże, więc przy moim różowatym może się sprawdzi) - ale to nie było to:p jak każdy olej do tej pory, i masło shea, i wosk pszczeli - spowodował mega zaczerwienienie na mojej twarzy i zapchał:p masakra:p ale moja twarz jest bardzo wymagająca, więc w sumie to niekoniecznie wina produktu, tylko ja tak mam:p ale już za to, że nie sprawdził się na włosach - ma u mnie wieeelkiego minusa:]
olej z nasion bawełny - a w tym oleju pokładałam ogromne nadzieje:p i zawiodłam się na całej lini - tak samo tępy w działaniu na włosy, jeśli nawet nie bardziej niż awokado. Nie robi nic. Więc żeby go zużyć dodaję do masek do włosów jak je trzymam trochę dłużej na głowie. Nadal mam wrażenie, że nic nie robi, ale przynajmniej się nie marnuje. Po nałożeniu na twarz (też sugestia producenta - nawilżająco, przeciwzapalnie, przeciwalergicznie) - też burak i zapchanie, a do tego na skórze tym bardziej rozwinął się i spotęgował zapach rybno-tranowy:p słyszałam o nim dużo dobrego i teraz zastanawiam się, czy na przykład gdybym kupiła nierafinowany to czy nie byłby lepszy, ale chyba na razie nie chcę tego sprawdzać:p no i uważam, że cena trochę za wysoka jak na tak słabe działanie.
Miałyście te olejki? A może miałyście z nasion bawełny nierafinowany - bo nadal jestem ciekawa czy rzeczywiście tak bardzo nawilża włosy?:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz