Dzisiaj wracamy do tematu włosowego:)
Produkt bardzo mało znany, przynajmniej ja się nigdy na niego w blogosferze nie natknęłam:)
Na wizażu znalazłam 1 opinię i to starszej wersji, w szklanym opakowaniu (moja jest w plastikowym) i z troszeczkę innym składem (m.im. u mnie jest dodany glikol propylenowy).
A zatem zacznijmy od zapewnień producenta (ponieważ ciężko je znaleźć w sieci):
Szampon zawiera substancje myjące oraz pielęgnujące. Polecamy go do częstego mycia włosów cienkich, delikatnych, suchych i normalnych. Zastosowane zioła są bogate w sole mineralne, karotenoidy, kwas pantotenowy i witaminy A, E, F, H.
Wyprodukowany na bazie krystalicznej, górskiej wody źródlanej.
Zawiera roślinne składniki z czystych ekologicznie terenów.
Sposób użycia: Niewielką ilość szamponu nanieść na mokre włosy i delikatnie wmasować. Następnie dokładnie spłukać ciepłą wodą. W razie potrzeby czynność powtórzyć.
strona internetowa: www.benedicite.pl
INCI: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamide DEA, Propylene Glycol, Saponaria Officinalis Extract (ekstrakt mydlnicy lekarskiej), Urtica Dioica Extract (ekstrakt pokrzywy zwyczajnej), Sodium Chloride, Cocamidopropyl Betaine, Polysorbate 20, Retinyl Palmitate, Tocopherol, Linoleic Acid, Biotin, Citric Acid, DMDM Hydantoin, Methylisothiazolinone, Methylchloroisothiazolinone, PEG-25 PABA, Parfum, Hexyl Cinnamal.
Ha! Przyznam szczerze, że kupowałam na szybko na wakacjach i nie miałam czasu patrzeć na składy, ale chciałam koniecznie coś od nich wypróbować. Ale nie tego się spodziewałam po produktach benedyktyńskich i napisach naturalne receptury, itd.:) SLeS? konserwanty? tylko 2 ekstrakty? Przyzwyczaiłam swoje włosy do wielu dobroci. No ale kasiora wydana, mówię - chociaż spróbuję:) No i jeszcze ta woda źródlana mnie przekonała i roślinki z ekologicznie czystych terenów.
I tu jeszcze link do strony zagranicznej o składniku Cocamide DEA (na trzecim miejscu, zaraz po SLeS). Myślę, że tyczy się to głównie osób, które po takie szampony sięgają codziennie, jednak warto wiedzieć:)
Opakowanie - no ja mam właśnie plastikowe, już w domu przeczytałam o szklanym poprzedniku.
Wydajność - hmm, to pojęcie względne - mam wrażenie, że mi starczył na długo, bo najpierw się nie mogłam zabrać za jego otworzenie, a jak już otworzyłam, używałam średnio raz w tygodniu. Więc podejrzewam, że z tą wydajnością to kiepściutko może być przy częstszym stosowaniu. Konsystencja - bardzo leista (patrz zdjęcie poniżej), ale bardzo dobrze się ją rozprowadza na włosach (ja akurat nie mam siły i cierpliwości do zabaw z metodą kubeczkową). Mi zapach przypomina stare ziołowe szampony, których używałam, kiedy byłam mała:) Lubię go bardzo:) Cena: zapłaciłam 10zł/200ml. Dostałam go w sklepie Produkty Benedyktyńskie:) Wiem, że mają swoje sklepy w kilku większych miastach - ich lista na ich stronie internetowej:)
Działanie:D Muszę przyznać, że ze względu na skład od początku traktowałam go jako oczyszczacza raz lub dwa razy w tygodniu:) I sprawdzał się bardzo dobrze w tej roli. Obawiam się, że przy częstym myciu mógłby wysuszać włosy. Ale tak jego konsystencja, zapach i działanie były miłe:) Właśnie mi się skończył. Ze względu na skład raczej nie kupię ponownie (no może jeszcze wersję z pokrzywą kiedyś "stestuję", kiedy będę miała ochotę), ale na pewno będę go miło wspominać:)
Miałyście kiedyś coś z produktów benedyktyńskich? Mają też jedzenie, ale powiem szczerze, że po składach kosmetyków już nie jestem w 100% na tak:p